Macierzyństwo słodko-kwaśne

Zaczęło się od słoiczka. W rozmowie internetowej jedna z naszych koleżanek radziła się w sprawie żywienia niemowlaka. Pojawiły się słoiczki – i od razu w pakiecie z zastrzeżeniem “ale przecież z dobrym składem”. Jakby pokarm ze słoiczków miał być jakiś gorszy, jakby trzeba się było tłumaczyć, jakby było za nie mniej punktów w jakimś dziwnym, macierzyńskim wyścigu.

Powiedziałyśmy sobie STOP. Zaczęłyśmy mówić o prawdziwym obrazach naszego macierzyństwa. Szczerze, bez ogródek. O tym, co nam nie wychodzi. O tym, co odpuszczamy. O tym, co robimy, żeby chwilę odsapnąć i odpocząć. O nieidealności, odpuszczaniu i prawdziwym życiu. O byciu dostatecznie dobrą matką. Tama pękła. Zrobiło się śmiesznie, czasem smutno. Zrobiło nam się lepiej. (więcej…)